[…]Kiedy wybuchła I Wojna Światowa to przed szerokimi kołami Polaków stanęła wizja, że to jest chyba ta wymarzona wojna. To jest tragedia naszych dziejów. Przez całe pokolenia ludzie się modlili: od powietrza, głodu, ognia, wojny zachowaj nas Panie, a myśmy się przez całe pokolenia modlili: o świętą i sprawiedliwą wojną prosimy cię Panie. No i wybuchła ta wojna. Uznano ją za świętą i sprawiedliwą, bo się wreszcie zaborcy sami wzięli za głowy. Tylko teraz było pytanie, co robić, jak się zachować? Oczywiście byli tacy, którzy twierdzili, żeby czekać, niech sobie łby pourywają. Ze zorganizowanych grup, tak twierdziły grupy skrajnie lewicowe, czyli późniejsi komuniści polscy. Ale ludzie bardziej realnie myślący uważali, że jak my nic z tym nie zrobimy, nie zaznaczymy swojego pobytu, to o nas też nikt nie będzie pamiętał. Ludzie się już odzwyczaili, że istnieje państwo polskie. Wiedzą, że istnieje jakiś naród polski, coś tam robią od czasu do czasu, ale państwo? Na mapie go nie ma już tyle czasu i nikt nie będzie myślał żeby to państwo wskrzesić. Trzeba w jakiś sposób zaznaczyć swoje istnienie. No w czasie wojny żeby zaznaczyć, trzeba się po czyjejś stronie opowiedzieć. I tu pytanie po której? Z jednej i drugiej strony są nasi zaborcy. Czy po stronie rosyjskiej i koalicji z Rosją związanej, czy po stronie niemieckiej i austro – węgierskiej? Wśród Polaków powstał rozłam, tak zwane dwie orientacje. W takich podręcznikowych wydaniach przynajmniej dawnych, bo nie wiem jak ostatnio bo nie mam nic wspólnego ze szkolnictwem już od lat, były zawsze takie mądre określenia, że to stronnictwo mówiło tak, to tak, co oczywiście było wredną bzdurą. Podział szedł przez wszystkie stronnictwa, ba nawet rodziny. Natomiast znane były nazwiska przywódców. Na czele orientacji prorosyjskiej, jak go krótko określano, stał Roman Dmowski, na czele proaustriackiej Józef Piłsudski. I każdy z nich wytaczał rację trudne do odparcia. Dmowski twierdził, że najgorszym wrogiem Polaków są Niemcy. Niemcy zniszczyli Słowian Połabskich, zniszczyli już polskość na ogromnych obszarach Śląska i Pomorza, ba, już istnieje uchwalona, chociaż jeszcze nie weszła w życie, tak zwana ustawa bilowa, która mówiła, że dla dobra (…) państwa i społeczeństwa można wysiedlać duże majątki, chodziło o polskie majątki poznańskie. Więc to jest już pierwszy krok żeby polskość w ogóle likwidować. A Rosja? Rosja jest mniej groźna twierdził Dmowski. Niemcy mogą imponować pewnym ludziom porządkiem, dobrą organizacją a Rosjanie niczym nie zaimponują. Przeciętny Polak jest mądrzejszy od przeciętnego Moskala to raczej my możemy Rosję polonizować, twierdził Dmowski. A Rosja wygra wojnę, bo walczy ramię w ramię z koalicją, w której są państwa nam sprzyjające i jak się wojna skończy to Rosja ogarnie na pewno wszystkie polskie tereny, ale będzie tak osłabiona, że będzie się musiała zgodzić przynajmniej na szeroki samorząd dla Polaków, a to już jest bardzo dużo. Odwrotne stanowisko reprezentował Piłsudski. Pochodził z Kresów, z Wileńszczyzny, urodził się w 1867 roku, a więc zaraz po Powstaniu Styczniowym (…) wychowany w duchu patriotycznym, głównie prze matkę, którą zresztą bardzo młodo stracił. Potem musiał kończyć rosyjskie gimnazjum gdzie wpajano różne cuda polskiej młodzieży, oczywiście przyjmowano to wiadomo jak. Już jako stary człowiek Piłsudski twierdził, że ile razy ma makabryczny sen, to mu się śni któryś z moskiewskich pedagogów. Nienawidził tej szkoły, no ale skończyć ją musiał. I w końcu skończył. Po zakończeniu zapisał się na studia medyczne w Charkowie. Dobrze wybrał. Charków leżał na terenach gdzie jeszcze była duża Polonia, a jednocześnie już nie sięgały carskie represje. Tu trzeba jedno powiedzieć. Że w carskiej Rosji, ówczesnej, o ile Polak nad Wisłą był kimś kogo należało obserwować czy prześladować i tak dalej, to Polak, który wyjechał w głąb Rosji był tam bardzo mile widziany. Był dobrym fachowcem, były duże Polonie polskie na Kaukazie, na dalekim wschodzie. Gubernator przyjeżdżał w gościnę do Polaka i różne inne cuda. No więc tam się Polacy dorabiali dużych majątków często, no i w związku z tym tam w Charkowie była dobra atmosfera dla studentów. (…)
Piłsudski zawsze twierdził, że najgorsze zło idzie z Rosji. Bo idzie nie tylko ucisk polityczny, ale demoralizacja, łapuwkarstwo, złodziejstwo wszystkie najgorsze cechy przychodzą stamtąd. Oni zatruwają dusze Polaków. Niebezpieczna jest zarówno Rewolucja Rosyjska jak i rządy carskie. Jedno i drugie nam zagraża. W związku z tym z diabłem, byle tylko przeciwko Rosji. Wykorzystał fakt, że w Austrii i Galicji istniała wtedy bardzo liberalna polityka i na tym oparł swoją działalność. W Galicji już wtedy istniał tak zwany Związek Walki Czynnej. W skład którego, z późniejszych znanych generałów, wchodzili Sikorski, Sosnkowski, Kukiel. To była niewielka grupa ludzi, elitarna. Śmiali się, że się pod parasolem mogę zmieścić. Dlatego parasol używali jako swoją taką maskotkę. No i to byli ludzie, którzy postanowili studiować wszystko co jest związane z wojskiem, z wojną. Tak się wyszkolili, oczywiście w sposób samonaukowy, żeby w razie jakiegoś powstania móc objąć w nim kierownicze stanowisko. Piłsudski to zaakceptował. Stwierdzi, że to tak trzeba, ale to jest za mało. Armia potrzebuje żołnierzy a nie tylko dowódców. I w związku z tym, wykorzystując ówczesny liberalizm galicyjski stworzył Związek Strzelecki. Związek Strzelecki był oficjalnie organizacją paramilitarną. Do pewnego stopnia wzorowaną na Związku Strzelców Tyrolskich, który istniał od dawna w Austrii. Ale szedł daleko dalej niż normalne takie organizacje przysposobienia wojskowego. Bo w normalnym takim przysposobieniu wojskowym przerabia się najwyżej wyszkolenie żołnierza i to tylko do pewnych granic. To w ramach Związku Strzeleckiego zorganizowano bardzo szybko szkołę podoficerską, a potem nawet szkołę oficerską. Trafiło to na bardzo podatny grunt. W społeczeństwie szerzył się wtedy od nowa duch, nazwijmy to, militarny. […]
Powstanie państwa polskiego w 1918 roku – kpt. Stanisław Szuro
Facebook Comments